NYC – odcinek drugi
Żyję. Skończyłem kurs z szukania gry w UCB, o tym będzie osobny wpis. Jestem w połowie kursu pisania komediowego, również w UCB i temu również poświęcę osobny wpis, albo i nie – zobaczymy.
Przeprowadziliśmy się z Helen z pudełka po butach do piwnicy – i to jakiej! Piwnica mieści się na Bushwick, Brooklyn, czyli w dzielnicy dużo bardziej wyświechtanej niż bardzo polski Ridgewood, Queens, gdzie wcześniej mieszkaliśmy. No ale jesteśmy cztery przystanki metra bliżej do Manhattanu, Williamsburgha i w ogóle życia. To jest naprawdę ładna, odremontowana piwnica i tylko trochę jest szczurów w ścianach a sufit jest akurat na takiej wysokości, że nie muszę się schylać i przy okazji go odkurzam jak chodzę. Szybko się tu zapomina o warszawskich luksusach i zaczyna myśleć w kategoriach nowojorskich – a w tychże kategoriach mieszkamy w pałacu. Aby lepiej sobie to wyobrazić polecam obejrzeć serial Unbreakable Kimmy Schmidt, napisany zresztą przez legendę Second City i SNL – Tinę Fey. Płacimy za to trzypokojowe mieszkanie w suterenie 1000$ miesięcznie, czyli tyle co inni płacą za możliwość spania na piętrowych łóżkach z licznymi współlokatorami w 6-metrowym pokoju bez okien.
Ciężko jest mówić o Nowym Jorku i jego niesłychanej scenie artystycznej, Metropolitan Opera, Broadwayu, MOMA, UCB, Comedy Cellar i wszystkich smaczkach bez wspominania jak ciężko tu się żyje większości ludzi. Po miesiącu nawet nie mam cienia wyobrażenia jak by tu było mieszkać całe życie i zmagać się z tym gargantuicznym miastem, jego rynkiem pracy i mieszkaniowym.
Dość narzekania i czarnowidztwa, trzeba przejść do rzeczy. Od czasu ostatniego wpisu obejrzałem kilka spektakli i w kilku zagrałem.
Upright Citizens Brigade
Jednym z warunków ukończenia kursu w UCB jest obejrzenie co najmniej dwóch spektakli w trakcie jego trwania. Do tej pory trafiałem tu kiepsko ze spektaklami, ale mus to mus, więc chodzę. Na początek obejrzałem poniedziałkowy Maude Night – wieczór, podczas którego prezentują się dwa skeczowe house teamy. Filozofia UCB, niezależnie od tego czy mówimy o impro czy o skeczach, jest bardzo precyzyjnie określona. Skecze zarówno napisane jak i improwizowane oparte o “grę” według rozumienia UCB są niestety dosyć przewidywalne, ale mimo tego działają. To co zobaczyłem podczas Maude Night było jakościowo dalekie od Key&Peele, Mr. Show czy nawet SNLa, ale i tak wciąż miło się je oglądało. Bez szału, bez wstydu. Kilka razy się śmiałem jak udało im się wznieść ponad prostą grę i trochę zrobić rozróbę na scenie. Szczególnie udany był metaskecz o leku na irytujące postaci w skeczach – parodia reklamy, która co i rusz na różne sposoby przełamywała swoją strukturę a na koniec zażartowała z nowotworu w taki sposób, że było to do obrony. Inny skecz, który przypadł mi do gustu był o toalecie, która przenosiła w do czasów średniowiecza na 20 lat, chociaż w mieszkaniu, w którym się znajdowała mijało ledwie 20 sekund. Dwie postaci powróciły jako władcy krainy do której trafili, natomiast trzecia wchodziła tam kilkakrotnie, spędzając w sumie pewnie 100 lat w średniowieczu, za każdym razem wracała jednak jako służący, błazen czy więzień. Pointą skeczu była urwana głowa żyrafy – sami dopowiedzcie sobie jak do tego doszło.
Poszedłem również na jednorazowy spektakl pod tajemniczym tytułem “The History Of Improv”. Ku mojemu zaskoczeniu była mowa o historii improwizacji. Wykład, który obejmował historię od 30 roku przed Chrystusem aż po lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku, przerywany był na prezentacje poszczególnych stylów improwizowania. Na przykład, po omówieniu postaci z XVI i XVII wiecznej Commedia dell’arte, na scenę wyszła szóstka topowych improwizatorów UCB, rozpoczęli monologi w postaciach, chociaż bez masek:
Pantalone, Il Dottore, Arlekin, Pierrot, Innamorati (zakochani). Po monologach rozpoczęli 10-minutowy montaż scen w tych postaciach, natomiast akcja była osadzona współcześnie. Bardzo to było przyjemne, aż chciałoby się wyjść na ulicę w Padwie i pobłaznować przed tłumem gapiów.
Innym obrazowanym stylem improwizacji był zapoczątkowany przez Augusto Boala tzw. Theatre of the Oppressed, a dokładnie jednej z jego edukatorskich odnóg czyli Teatr Forum. Boal nazywał widownię spect-actors, przez co z samej definicji uznawał ich za twórców sztuki i zacierał granicę pomiędzy sceną a publiką. Teatr Forum ma za zadanie pokazywać opresjonowanego bohatera, zatrzymywać akcję i z pomocą publiczności oraz z udziałem innych aktorów wcielających się w główną rolę, pokazywać sposoby poradzenia sobie z trudną życiową sytuacją. Prowadząca wieczór wspomniała również o Grotowskim, aczkolwiek niestety nie pokazano przykładowego głośnego wydzierania się w kierunku ściany. Jedną z ciekawostek, było nagranie z amerykańskiej telewizji z lat 60-tych, w którym m.in. improwizatorzy z The Compass Players (czyli pierwszej w historii grupy improv) oraz Janis Joplin (sic) improwizowali pod batutą dyrygenta koncert emocji zadanych im przez publiczność w studio (SIC) przez 30 minut (SIC!!!). Późniejsza historia omówiona była w przyspieszonym tempie, ponieważ na sali były same nerdy improwizacji i nie było sensu wyważać otwartych drzwi, czy coś tam.
Obejrzałem też ASSSSCAT 3000 i się dosyć mocno zawiodłem. Poziom był przyzwoity, kilka razy się śmiałem i nie traciłem uwagi, ale jednak od all-star teamu oczekiwałbym znacznie więcej. Może to kwestia tego, że to była wielkanocna niedziela i trzeci garnitur występujących? Ale kto tu obchodzi Wielkanoc? Może po prostu odbywa się tu ten sam proces co w odpowiadającym temu spektaklowi “The Armando Diaz Experience” w iO – stare pierdoły, pewne swoich pozycji w improwizowanym świecie, mało wspólnie trenujące i jeszcze mniej ze sobą przebywające? A może po prostu mieli słabszy dzień? Nie wiem.
Zamierzam sobie dawkować spektakle w UCB. Na kolejne tygodnie zaplanowałem polecane tu przez wszystkich bangery: Airwolf, Curfew, Stepfathers, Law Firm, Bucky, Coworkers i Cage Match. Będę raportował.
Peoples Improv Theater
Jednym z bardziej polecanych spektakli w PIT jest North Coast czyli hip-hopowy musical improwizowany (albo “hip-hopera”) grany od 2009 roku. Ekipa jest 5-osobowa plus beat-boxerka Kaila Mullady na mikrofonie. Struktura spektaklu jest luźno oparta o Harolda, w otwarciu pojawiają się przenikające się rapowane monologi i refreny na temat słowa inspiracji. Następujące po tym sceny przechodzą naturalnie w rapowane numery i plotą narrację aż do finałowego hip-hopowego koncertu. Po przerwie zespół North Coast robi wywiad z osobą z widowni, podczas którego dowiaduje się jak najwięcej o jego/jej dniu, planach, obawach, etc. Po czym odgrywają hip-hopowy sen ten osoby, w związku z przekonaniem, że sny odzwierciedlają nasze marzenia, lęki i wydarzenia bieżące.
Time Out New York umieścił North Coast na liście “Top Ten Best Comedy Shows” i biorąc pod uwagę to co widziałem do tej pory – jest to jak najbardziej słuszny wybór. Głównym motorem spektaklu były dwie osoby – Katy Berry i Richie Alfson, którzy płynnością, czystością i śmiesznością swojego rapu trzymali uwagę widowni i spójność historii. Freestyle tej dwójki był na poziomie naszych lokalnych mistrzów komediowego rapu – Maćka Buchwalda i Sławka Sztejmca i niemal tak dobry jak twórczość niedoścignionego lorda tej materii – Rossa Bryanta. Dawniej można było oglądać jego występy w Chicago (The Improvised Shakespeare Company, Baby Wants Candy i Rap Battle), obecnie jest rezydentem iO West w Los Angeles.
Ponieważ wyszło mi za dużo tekstu, o kilku moich drobnych występach będzie w odcinku trzecim.