NYC – odcinek czwarty
Po dwóch miesiącach przerwy wracam do relacji po cichu licząc, że ktoś na to czekał. Trochę się obijałem improwizacyjnie, stąd takie opóźnienie. W tym odcinku o wrażeniach z obejrzanych Harold Night, The Stepfathers i Stolen House oraz występów w duecie I’m Ready To Be A Grandfather i PiP Skype Show z Piotrem Sikorą. Opowiem również o tym jak zostać performerem w UCB oraz na koniec zdradzę jeden z kompletnie nie strzeżonych sekretów tego teatru. Pierwszy raz zaczynam od spisu treści, więc dziwnie się czuję, niemniej zapraszam dalej w zakamarki tego wpisu. Chodźcie!
Harold Night w UCB Chelsea był tym razem dosyć kiepski, gry się rozsypywały a pod nimi nie było wiele więcej. To mi po raz kolejny unaoczniło jak ważna jest relacja w scenie, bo jak gra się pokiełbasi, postać się spłaszczy i stracimy nasz obraźliwy podlaski akcent to zawsze mamy siebie w scenie. Bardzo wyraźne w grupach haroldowych UCB jest to, że oni się umawiają na otwarcia i mam silne podejrzenie, że konsultują to ze sobą aby każda z trzech grup w ramach wieczoru rozpoczęła inaczej. Dzięki temu pewnie zyskuje widowisko bo wszystko jest schludne i grzeczne, ale traci element zaskoczenia, twórczego eksperymentu i jest to mało w duchu piwnicznej improwizacji. Mówię to bardziej jako obserwację niż krytykę, bowiem doskonale rozumiem komercyjny charakter teatru na rogu 26 ulicy i 8 alei w Nowym Jorku.
Ważne aby sobie uświadomić jak działa UCB. Aby zostać tu performerem należy najpierw przejść poziomy Improv 101-401, czyli cały kurs Harolda. Po poziomie 401 można dostać rekomendację na tzw “advanced study”, czyli kolejne kilka poziomów. Warto też brać udział w warsztatach dodatkowych, zostać wolontariuszem, chodzić na dżemy i ogólnie “kręcić się” przy teatrze. Dopiero ukończywszy poziomy zaawansowane można dostać zaproszenie na przesłuchanie do tzw. Lloyd team, które odbywa się raz do roku i cały proces rekrutacyjny trwa około trzech tygodni. Ponieważ grup jest wiele a improwizatorów odpowiednio więcej ostatnio zmieniono formułę, aby jurorzy nie oglądali więcej niż 5 godzin impro dziennie, co jest w stu procentach zrozumiałe, bo inaczej by ocipieli. Po pierwszej rundzie przesłuchań część grup dostaje zaproszenie na drugą rundę a potem ta lista zostaje okrojona przy trzeciej rundzie przesłuchań. Jurorzy mają też prawo wykreślania ludzi z ekip przy kolejnych rundach. Po trzeciej rundzie wybierane jest kilka drużyn, które rotacyjnie grają podczas Lloyd Night w UCB East. Po roku obecności w Lloyd Night można awansować do Harold Night, które działa podobnie, tylko składa się z bardziej doświadczonych improwizatorów. Następnie zauważalna obecność w Harold Night pozwala myśleć o formułowaniu jednej z grup weekendowych, ale to też wymaga ciągłego ćwiczenia i grania po różnych obskurnych miejscach, typu Triple Crown, bo w UCB nie ma po prostu miejsca na to aby każdy występował tyle ile by chciał.
Ta skala jest tu niesamowita, szczególnie, że aby zostać performerem trzeba wydać ok 3 tysiące dolarów na kursy. Co zabawne występujący nie dostają za spektakle pieniędzy ale mimo tego niesłychanie dużo ludzi się do tego garnie. Dlaczego? Odpowiedź znajdziemy na wszechobecnych ekreanach LCD, które przed i po spektaklach wyświetlają trivia odnośnie performerów. Z nich dowiadujemy się którzy improwizatorzy, autorzy skeczów i aktorzy w UCB występują (lub piszą) w których serialach, programach skeczowych, late night show. To są setki osób, ale o najbardziej wyróżniających się można poczytać TU.
Jednym słowem Upright Citizens Brigade jest gigantyczną trampoliną do kariery w amerykańskim przemyśle komediowym ale też gigantycznym sitem. Na każdego kto wystąpi w grupie weekendowej przypadają tysiące, którzy przychodzą każdego dnia na kursy do UCB Training Center. Piszę to trochę jako ciekawostkę a trochę, żeby wytłumaczyć czemu napisałem, że rozumiem komercyjny charakter teatru: po prostu na 200-osobowej widowni jest tu pewnie codziennie kilku skautów, agentów, producentów telewizyjnych, którzy wyostrzają oko na komediowe brylanty. Dlatego też wydaje mi się, że UCB musi dbać o pewne ugładzenie nawet takich spektakli jak Harold Night, bo kto wie, kto na to patrzy.
Uff, rozpisałem się ponad miarę, ale może ktoś zastanawia się nad karierą improwizacyjną w Nowym Jorku i ten tekst zachęci lub wybije to z głowy. Ja, jako że ukończyłem cały kurs Harolda w iO Chicago i nie paliłem się do wydawania takich kwot, ukończyłem jedynie improv 201 czyli nowojorską wykładnię gry w scenie.
Można odnieść wrażenie, że kompletnie nic mi się w UCB nie podoba, ale to nie do końca prawda. Wyjątkiem są grupy weekendowe, czyli m.in The Stepfathers. To grupa z około dziesięcioletnią historią, w której szeregach grał dawniej znany z SNL Bobby Moynihan a obecnie jedną z ich gwiazd jest Zach Woods, czyli neurotyczny Jared z Silicon Valley. U nich widać jak szukanie gry daje wspaniały efekt komediowy, ale też improwizatorzy nie zapominają o tym, czego brakuje nieopierzonym performerom z Harold Night: pamiętają o relacji, emocjach, object workingu, budowaniu scenerii i atmosfery sceny. Co więcej Ojczymowie nie tną scen, a gdy gra się wyczerpie przenoszą jedną z postaci dalej i dalej i szukają nowej gry, inaczej osadzonej, na innych zasadach. Dzięki temu spektakl przebiega bezszwowo, bez tradycyjnych wybojów, które gwarantowane są przez ostre cięcia i rozpoczęcia nowych rzeczywistości. The Stepfathers mają rewelacyjny kontakt z publicznością i trzymają jej uwagę od pojawienia się na scenie do końcowego blackoutu. A to ci laurka.
Ale to nic w porównaniu z naszpikowanym gwiazdami Stolen House. Byłem na ich spektaklu w Barrow Street Theatre, gdzie grali w pełni improwizowaną (że co?) sztukę (na pewno!) w scenografii spektaklu “The Effect”. Na początku wyszli na scenę, rozejrzeli się po scenografii, Scott Adsit jakoś tak niezręcznie zagaił do wypchanej po brzegi publiczności (za mną siedziała Jane Krakowski z 30 Rock aaaaaaaa!) po czym światła zgaszono, zapalono i się zaczęło. Scenografia sugerowała gabinet lekarski i poczekalnię, więc szybko ustanowiono, że Dave Pasquesi i Stephanie Weir są parą, która w późnym wieku stara się o dziecko metodą in vitro. Wraz z nimi lekarz John Lutz, gejowski brat Stephanie, Bob Dassie (w rzeczywistości jej mąż i partner sceniczny w duecie WeirDass), dziwny asystent TJ Jagodowski, z którym można porozmawiać o rzeczach, o których ludzie krępują się rozmawiać z lekarzem i uduchowiony menel Scott Adsit zbudowali przepiękne półtorej godziny improwizowanej sztuki, która była potwornie śmieszna a pod koniec również potwornie wzruszająca. Ogromną pracę wykonał człowiek na światłach, ponieważ nie tylko musiał nadążać za kolejnymi scenami (cięcia odbywały się przez jednoczesne wyjścia i zaciemnienia) ale też zmieniał układ świateł aby budować atmosferę poszczególnych części spektaklu. Mówię to bez przesady: to był najlepszy spektakl jaki widziałem w życiu, wliczając wszystkie “napisane” sztuki. Kawał dobrej improwizacji, wspaniały teatr i cudowna historia. Amen.
Głupio mi teraz pisać o moich występach, ale już zapowiedziałem to w spisie treści więc tylko wspomnę nieśmiało, że z kolegą Piotra Sikory z grupy z iO Chicago, Brandonem Rafalsonem założyliśmy duet w duchu slow comedy o wdzięcznej nazwie I’m Ready To Be A Grandfather i wystąpiliśmy dwakroć we wspomnianym Triple Crown. Oto relacja:
Ponadto również dwukrotnie wystąpiłem na ścianie Klubu Komediowego dzięki technologiom teleinformatycznym w nowatorskim i prawdopodobnie pierwszym tego typu spektaklu w Polsce pt. “PiP Skype Show”. Prawdopodobnie głównym elementem komediowym były przerwy w nadawaniu obrazu i dźwięku zza wielkiej wody.
A teraz zapowiadany sekret. Ponieważ z niecierpliwością wyczekuję Klancyka, Hofesinki, Hurtu Luster i PiP Showu, którzy niebawem przyjadą do mnie i wspólnie wystąpimy na festiwalu Del Close Marathon umilam sobie ten czas wyszukiwaniem różnych bzdurek. Jeśli ktoś kiedyś się zastanawiał jak zdekodować pieczęć UCB Training Center poniżej przedstawiam jego interpretację:
ukłony
Paweł Najgebauer