Festiwal już za chwilę
Dziś się zorientowałam, że za trzy dni przyjedzie do Warszawy dwójka z kilku moich najbardziej ulubionych ludzi na świecie. Żyjąc w szale ciągłym, plus grając w szalenie eksperymentalnym spektaklu Pijane Impro, który wywołuje dionizyjski obłęd na kilka dni – w głowie się kotłują tysiące emocji i nagle – przecież za trzy dni będzie tu Jason Shotts i Coleen Doyle!
Czy to jest możliwe i czy to się naprawdę wydarza?
Wydarza się! Jakoś tak mimochodem, jakoś tak skromnie i bez szału cała ekipa festiwalu WIFe zrobiła świetny program i warsztatowy i pokazowy a tyle się dzieje dookoła i nie grzmią media na ten temat, no bo jak mogą media grzmieć , że przyjeżdża jedna z dwójek najlepszych improwizatorów świata, jak szyszko wycina polskie drzewa, smog nie pozwala myśleć, a ulicami maszerują patrioci wytatuowani i wrzeszczą. Nie jest łatwo przebić się z dobrą informacją.
A ta wiadomość, dla nas, dla środowiska improwizatorów jest po prostu wspaniała.
Jason Shotts jest nauczycielem, który mnie ukształtował improwizacyjnie – pojechałam tam do Chicago trochę ze szczęściem debiutanta, braki techniczne nadrabiając bezczelnością i szałem i doświadczeniem scenariuszowym. A on to wszystko wziął i wyrzucił ze mnie. Bezwzględnie, brutalnie pozbawił mnie wszystkich moich maseczek i trików i pokazał co to znaczy naprawdę improwizować a co to znaczy ściemniać. Pokazał mi siłę współpracy i siłę przyjaźni w improwizacji. Zwrócił uwagę na dominowanie, wrzaski, przypały i żarciki. Nie to, że wykrzewił to ze mnie całkowicie, bo to lata pracy jeszcze przede mną, ale pokazał jak może być inaczej. I jak można być najlepszym nauczycielem świata, a równocześnie być po prostu extra. Obsesja Jasona była poważna, wróciłam z Chicago nie umiejąc żadnego innego słowa, tylko, że Jason powiedział i Jason powiedział. Byłam bardzo męcząca. Powoli amok schodził, zostawała technika. I szacunek. I marzenie, że kiedyś ten nasz legendarny Jason przyjedzie do Warszawy i zrobi warsztaty. A jakby już było się po prostu w raju, to razem z nim przyjedzie jego partnerka i w życiu i scenie, Coleen Doyle, no a jak ona jeszcze przyjedzie, to nie wiem czy z wrażenia w ogóle pójdę na te spektakle, bo po prostu umrę z radości i dostanę jakiego ataku.
I zaraz będą.
Będą uczyli i grali. Ludzie, rzucajcie wszystko co robicie albo chcecie robić i chodźcie w to.

Jason i Coleen grają swój spektakl pt. Dummy a zdjęcie reklamowe tego spektaklu jest dla mnie najlepszą ilustracją ich kumacji i skromności. Oni są takimi obserwatorami, z boczku, po cichutku, nie wrzeszczą, siedzą sonie na chodniku i patrzą. I się zgadzają na wszystko. I to jest prawdziwe i dobre i nie ściemnia i nie wali po mordzie żartem, a jest głęboko humanistycznym spektaklem, pełnym uważności i miłości. Oszaleć można z zazdrości. Ale takiej dobrej, dającej nadzieję, że kiedyś człowiek też będzie tak wszystko słyszał jak oni wszystko widzą i słyszą. Mają uważność rozwiniętą tak, że wszyscy buddyści mogliby się od nich uczyć.
I zaraz się to wydarzy i zaraz oni będą na naszej scenie klubowej grali i to jest dobra wiadomość na poniedziałkowe syfy, że po prostu tak! Tak! Już za chwilę.
Jak miałyśmy z Hurtem zajęcia z Jasonem to miałyśmy takie miny:

To jest szok połączony z czystą radością. I oni to dają, taką radość. Także – sprawdzajcie WIFe 2017 i widzimy się już zaraz!!!
http://festival.warsawimprov.pl/