12647097_802532566539994_8929862653879150810_n

2 lata w Klubie Komediowym

Całe lata zastanawiałam się, co jest takiego w amerykańskiej komedii, że to jest tak różne, a równocześnie ma jedną, wspólną wartość. Szukałam odpowiedzi i szukałam, aż wreszcie po postu zaczęłam sprawdzać gdzie ci wszyscy moi ulubieńcy chodzili do szkoły. I co było tym tajemniczym składnikiem, który jest, a jakby go nie było? To, że wszyscy ci komicy – i Steve Carell, i Tina Fey, i Belushi, i Aykroyd, i Gilda Radner, i Amy Poehler, i Eddie Murphy, i Chris Farley, i Kristen Wiig i wszyscy, którzy robili na mnie wrażenie – oni wszyscy byli improwizatorami! IMG_1509Kiedy zaczęłam maniacko oglądać serial „30 rock” i „Parks and recreation” i „The Office” i cały czas się dowiadywałam, że coraz więcej ludzi , którzy robią rzeczy, o których ja mogę tylko marzyć, chodziło do Second City albo jakiegoś UCB – podjęłam najważniejsza decyzję w życiu i pojechałam tam.
Sama. Nic nie wiedząc i nic nie umiejąc. Powodowana intuicyjną chęcią zmierzenia się z komedią. Żeby być jak Tina Fey i Amy Poehler, żeby nabrać takiej odwagi. Bo okazało się, że każdy scenarzysta ma trening improwizacji. I zaczęłam to robić, zrobiłam kursy, pouczyłam się, wróciłam do Polski, poznałam Klancyk i zaczęłam grać. Wychodzić na scenę, nie wiedząc nic, bojąc się przeraźliwe, nie mając żadnego planu. Jak ? Nie wiem. Jest to największe przerażenie na świecie, a równocześnie najwspanialsza rzecz jaką można zrobić. Największe zaufanie i największy strach. Ludzie, którzy otaczają mnie na scenie staja się bliżsi niż ktokolwiek – bo oni tylko mogą mnie uratować, kiedy zabłąkam się w odmęty wyobraźni i dostaje ataku, grając jakąś potworną postać. IMG_1043Jest to najskuteczniejszy trening empatii, równocześnie prowadzący na skraje i krańce głupoty i dziwactwa. Zaczynałam grać w Klubie Komediowym, który równocześnie budowaliśmy sami i remontowaliśmy – powodowani wszyscy ideą założenia miejsca, gdzie będziemy mogli improwizować, szukać nowych formatów, pokazywać ludziom nasze poczucie humoru, eksplorować nowość i walczyć z kabaretem, w tym najgorszym pojęciu tego słowa – przez kabaret rozumiem tzw. pierwszą linię żartu – pierwsze skojarzenie, obawę przed czymkolwiek nowym, te sztuczne gesty na scenie, a przede wszystkim traktowanie publiczności jak ryczącej gawiedzi, której wystarczy dać wulgaryzm i stereotyp i już… IMG_0458To błędne i obrzydliwe przekonanie, które zaszczepiła w nas telewizja ostatnimi laty, traktująca Polaków jak bandę kretynów, którym tylko skandal i goła baba dają radość. Tymczasem traktujemy naszą publiczność jako geniuszy i artystów, którzy razem z nami wyruszają w dziwną podróż. Każde przedstawienie jest inne, każde nie wiadomo jak się skończy i jak zacznie. A jeżeli już idziemy w szaleństwo – to idźmy w nie do końca. Zniszczmy swoją strefę bezpieczeństwa i zniszczmy swoje oczekiwania. Bądźmy razem odważni i niech nas nie kusi zwykłość i pierwsza linia, ten pierwszy żart. Chodźmy w dziwność. W sztukę. Bo komedia to sztuka. Improwizacja to teatralne doświadczenie.

IMG_0214Dzięki ludziom, z którymi współtworzę Klub Komediowy mogę spełniać te marzenia i grać rzeczy, których jeszcze dwa lata temu bym się nie odważyła nawet wymyśleć. Ostatnio moje koleżanki z grupy Hurt Luster zagrały scenę, gdzie nawzajem namawiałyśmy się do embornizacji, a wydarzenia które do tego doprowadziły były jeszcze bardziej zawiłe niż mogłabym wyśnić. Schodząc ze sceny po tym spektaklu byłam bliska płaczu – wydarzyło się coś szokującego, coś między nami a widownią, co spowodowało wybuch nie kreatywności, ale wspólnej radości, uczestnictwo w innej, wariackiej rzeczywistości. To wielki honor i wielka odpowiedzialność uczestniczyć w czymś takim – i patrząc z perspektywy dwóch lat w Klubie, lub 10 lat grania Klancyka nie mogę uwierzyć, że moje jeszcze nie tak dawne marzenia stały się rzeczywistością. Oczywiście wszystko to jest okupione robotą, nie tylko artystyczną, ale też organizacyjną, ale dobra, trzeba to zrobić. Nie odczytujcie tego jako jakiś dziwny snobizm, który neguje istnienie innych, niż nasza szajka, wartościowych rzeczy komediowych w Polsce. IMG_1238Na pewno są. Ja się niestety jeszcze z nimi nie zetknęłam, nie spotkałam ludzi, którzy tak jak Hofesinka, Hulaj, Klancyk, Humbuk wiedzieliby co chcą robić i szanują swoje rzemiosło. Którzy wstydzą się czasem własnych żartów i dyskutują do rana, dlaczego coś powiedzieliśmy głupiego. Patrząc na to, co się dzieje w tej piwnicy pod Placem Zbawiciela, jak gra duet PiP Show, albo Sufin/Młynarski jestem wzruszona za każdym razem. I minęły dwa lata i jesteśmy nadal razem. Kieruje nami wspólna idea. Chociaż czasem dążymy do niej różnymi ścieżkami. Ale tą ideą jest szacunek dla widza. Nie chodzenie na żartobliwy skrót. Kiedy niesie nas czasem w ten skrót, nie boimy sobie powiedzieć, że to był błąd. Że to nie był dobry żart. Dobry żart jest taki, kiedy w skeczu „Reklamacja psychoterapii” śmiech po teście „Czy czytał pan broszurę placebo? Czytałem, ale nic w niej nie ma” – śmiech wybucha po jakiś 10 sekundach.

IMG_1056Skecze – nie sceny kabaretowe. Skecz dla mnie to zamknięta forma, która zaprasza widza do swojego świata. Scena kabaretowa to parodia, stereotyp, śmiesznostki, które zagramy i które odejdą w niepamięć. Spektakl, który nazywamy „Niektóre Długopisy Pisza Wolniej” to skecz show – wykwit naszej wspólnej bzdury, która chce coś powiedzieć, choć wychodzi czasem do tego stopnia dziwnie, że sami na scenie zadajemy sobie pytanie po co była ta metaforka, co? Nie lepiej wprost? Czasem lepiej, czasem nie. Ale nie boimy się wspólnie niczego tam. Tańczymy z kiełbasami i przyczepiamy sobie pępowiny dziadków do brzucha, ale po coś. Żeby uwolnić głowę, żeby nie myśleć schematem. To pewnie momentami w ogóle nie jest śmieszne, a może w ogóle nie jest . Ale mówi własnym głosem.

IMG_1203Pierwszą zasadą komedii jest nie bać się. Tego się uczyłam w Chicago tego codziennie uczę się w Klubie Komediowym. Bo już czas w nas wszystkich uwolnić te blokady, przestać się bać i wstydzić emocji – to jest integralny element prawdziwej komedii. Czy John Belushi bał się? Niczego się nie bał. Czy Amy Poehler się boi? Niczego się nie boi.

IMG_1028Podsumowując te dwa lata w piwnicy, nie mogę nie wspomnieć o spektaklu dla dzieci, nad którym z Teatrem Hulaj ciężko pracowaliśmy – gramy improwizacje dla dzieci, które są najbardziej wymagającym widzem. Tu już nie ma miejsca na żadne ściemy. One widzą wszystko i spróbuj tylko przemówić słodkim głosikiem dorosłego do dziecka – koniec szacunku. To jest jedno z najbardziej wymagających spektakli w jakich gram i zarazem najbardziej emocjonujący. Wszystko improwizowane, żadnych ustaleń – rzucają inspiracje i raz jako salami wyszłam za mąż za kanapkę i wszyscy bili brawo temu małżeństwu i śpiewali sto lat. To nie jest łatwo wstać w niedzielę i grać godzinny wykańczający spektakl dla dzieci, ale jak nie mogę, to sobie myślę o tym, że jak bym zobaczyła coś takiego jako dziecko, to może szybciej byłabym odważna. Więc idę.

IMG_1064Idę też na Musical Improwizowany, format, do którego zbliżałam się jak ostrożny borsuk, bo jakże to. Ja rozumiem improwizację, gramy spektakle, ale śpiewać jeszcze w tym? Ola Markowska, która dowodzi i prowadzi ten szał, razem z Joanną Kucharczyk wykonały ogromną pracę, tworząc zespół z ludzi pozornie nie przystających do siebie – grają tam aktorzy i improwizatorzy – i to działa. Boję się za każdym razem bardzo, gardło mi się zamyka tuż przed wyjściem na scenę, ale potem, nagle, nie wiem skąd – te piosenki przychodzą. Same. Nie myślisz nich, śpiewasz je słuchasz muzyki i grasz – i cały zespół to śpiewa i powstają te wspaniałe przeboje, które nigdy się nie powtórzą.

Uwielbiam moment, kiedy ktoś z publiczności “rozpracowuje” nasz system – dobra, na to się umawialiście, przecież widziałem. Niniejszym ogłaszam – przysięgam na wszystko co ważne i dobre – nic nie ustalmy, jesteśmy uczciwi do bólu. Wszystko co widzicie to czyściusienieczka improwizacja!

IMG_0879Spowodować, że może widz pójdzie do domu w lepszym humorze niż przyszedł – to jest największa nagroda i sukces. Nie wiadomo co będzie dalej i nie wiadomo czy coś po sobie zostawimy – nic nie nagrywamy, nie rejestrujemy, to się wszystko dzieje tylko tam i wtedy. Przyjdźcie kiedyś na taki spektakl, który ma tytuł „Sobota Wieczór”, i który gramy czasem w sobotę, a czasem w środę. Siadamy dookoła stołu i dowiadujemy się powoli kim jesteśmy, po co przyszliśmy i dokąd zmierzamy. Brzmi jak dość słaba metaforka, co? Dziwnie jest pisać o tym, co się robi, ucieka człowiek iw ironię albo sentymentalizm. Wstydzi się uczuć. Improwizacja cię uczy, że nie, nie wstydź się – właśnie je pokaż. Nie rób żartów. Nie popisuj się. Słuchaj innych. Najtrudniejsze i najlepsze. Do zobaczenia!

Joanna Pawluśkiewicz

12647097_802532566539994_8929862653879150810_n

 

W sobotę, 20 lutego, odbędą się drugie urodziny Klubu Komediowego przy placu zbawiciela. Serdecznie zapraszamy! Szczegóły wydarzenia tu: https://www.facebook.com/events/1725709051006884/

Comments

comments